Tecfidera
fot. elements.envato.com

Paulina napisał do mnie list: „Jestem ciekawa jak samopoczucie po półrocznym stosowaniu tecfidery? Na blogu cisza wiec coś jest nie tak? Proszę mi napisać w skrócie czy Pan jest zadowolony z tego leku. Wiadomo, że każdy ma skutki uboczne, ale przy tym doktor straszyła mnie okropnymi bólami brzucha… zaczerwienienie twarzy jest do zniesienia.
Czekam na odpowiedz albo nowy wpis na blogu.”

Rzeczywiście ostatnio nie pisałem, ale to z powodu braku czasu wynikającego z dobrego samopoczucia. Skupiam się na pracy, wychowywaniu syna i ćwiczeniach pomagających zachować dobrą kondycję.

Lek przyjmuję już 7 miesięcy. Po pół roku powtórzyłem z ciekawości rezonans magnetyczny głowy i na szczęście nie było w nim żadnych nowych zmian. Przed rozpoczęciem leczenia i rezonansach kontrolnych zawsze coś nowego się pojawiało, także wiążę to pozytywnym działaniem leku.

Rzecz jasna, ciągle mi towarzyszą różnego rodzaju mrowienia i przeczulica, ale nie jest to specjalnie uciążliwe. Staram się ćwiczyć, rozciągać, pływać i ignorować irytujące symptomy wynikające ze specyfiki choroby.

Jeżeli chodzi o skutki uboczne przyjmowania leku to od 4 miesięcy nie miałem ich w ogóle. Ciągle jestem na diecie bezglutenowej i bezmlecznej. Jem dużo warzyw, chudego mięsa i ryb oraz przyjmuję dużo kwasów wielonienasyconych (olej lniany, olej liniankowy, suplementy z omega-3, awokado, łosoś itp.).

Na początku przyjmowania leku rzeczywiście miałem problemy ze skutkami ubocznymi leku. Przy dawce startowej i na początku przyjmowania dawki normalnej miałem czerwienie twarzy i towarzyszące im uderzenia gorąca. Poradziłem sobie z tym przez przyjmowanie aspiryny przyjmowanej razem z tabletką. Najpierw brałem rano i wieczorem, potem tylko rano. A po kilku tygodniach (i obecnie) w ogóle nie przyjmuję. Widać mój organizm się przyzwyczaił do leku.

Odnośnie bólów żołądkowych to zaczęły się u mnie w momencie przyjmowania normalnej dawki leku. Przez pierwsze 2-3 tygodnie bóle rzeczywiście mi doskwierały. Miały charakter skurczowy, czułem jak ściska mi się żołądek. Czym się ratowałem? Na początku ranigast 3x dziennie i nospa. Potem doczytałem na jakimś brytyjskim forum o awokado i przyjmowaniu tłustych pokarmów przed przyjęcie leku. W każdym razie rano i wieczorem piłem (i ciągle piję) 2-3 łyżki oleju lnianego, jem tłuste ryby i awokado. Ranigast i nospę odrzuciłem po miesiącu brania. Przez kolejne 2 miesiące miałem sporadyczne skurcze żołądka, ale dużo mniejszej intensywności. Obecnie w ogóle ich nie mam.

Podsumowując, z perspektywy czasu skutki uboczne nie były w moim przypadku zbyt uciążliwe i cieszę się, że się nie poddałem. Nawet jakby się utrzymywały, to i tak bym przyjmował lek, ponieważ uważam, że korzyści są dużo większe niż efekty uboczne przyjmowania leku i warto się przemęczyć. Z resztą alternatyw do tego leku za bardzo nie ma, a czas musimy się starać jakoś zatrzymać, żeby doczekać lepszego leku i być w tyle dobrym stanie żeby móc go przyjmować.

Z ciekawostek: dwa razy zdarzyło mi się pominąć dawkę leku i za każdym razem miałem pogorszenie towarzyszących mi na stałe objawów. Nie wiem czy to przypadek, ale warto pamiętać o codziennej dawce leku. Lekarz mówił mi, że to raczej przypadek i pominięcie dawki nie miało znaczenia. Niemniej warto uważać

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj